Tak witał nas Juanito, DJ z radia umilającego nam czas w trzeciej części Tropico, tak witam i ja :)
Z tropikalnymi grami mam przyjemność obcować od 2001 roku, kiedy to wydano pierwszą część gry. Druga ginie w mrokach mojej pamięci natomiast trzecia a przede wszystkim czwarta część dostarczyła mi pokładów znakomitej rozgywki i przede wszystkim znaku rozpoznawczego serii - świetnego humoru.
Zgodnie z obietnicą dzisiaj przyjrzymy się dokładniej Tropico 4, najnowszej części z tej liczącej już 10 lat serii gier z szumnie nazwanego gatunku - construction and management simulation game.
Tropico 4 zostało wydane 26 sierpnia 2011 roku i do tej pory doczekało się kilku mało znaczących DLC i jednego większego dodatku - Modern Times. Jak nazwa dodatku wskazuje, dopiero w nim przenosimy się w czasy współczesne, natomiast podstawowa gra pozwala nam grać w okresie między latami 50tymi a 90tymi.
Menu główne Tropico 4.
Wyzwania, jak to wyzwania, wyznaczają nam cele, limit czasowy i zaganiają do roboty :) Co ciekawe, wyzwania są przygotowywane przez Graczy, a jak wiemy ich kreatywność naprawdę potrafi zaskakiwać.
Zdecydowanie jednak najciekawszą opcją pozostaje kampania. Mamy do przejścia 20 misji o różnym stopniu trudności (o dziwo, nie ma tu klasycznego schematu im dalej tym trudniej, trudność wacha się raz w górę raz w dół), umiejscowionych na dziesięciu karaibskich wyspach. Na początku naszej ścieżki ku chwale i lepszemu Tropico mamy mozliwość wyboru dyktatora, który będzie naszym avatarem. Znajdziemy tu takie postacie jak wujek Fidel, Che Guevara czy Augusto Pinochet. Jest też opcja wykreowania własnego władcy karaibskiego raju. Mamy możliwość wyboru opcji nie tylko wizualnych ale też cech charakteru czy pochodzenia, które to przekładają się na róznego rodzaju plusy (ale i minusy) w czasie rozgrywki.
Możemy grać wujkiem Fidelem...
...albo opiekować się tropikanami swoim własnym pupilkiem-dyktatorem :)
Kiedy już zakończymy edycję naszego sima... ekhem, dyktatora, możemy rzucić się w wir politycznych i ekonomicznych zawirowań, które targają zarządzanymi przez nas wysepkami. Główny trzon gry to ekonomia i polityka. Mamy do dyspozycji szereg budowli, które pozwolą nam rozwinąć naszą wyspę z zabitej dechami nory po tętniące życiem tropikalne metropolis.
Kategorie budowli, jakie możemy stawiać.
Na początku kilka farm i kopalnia wystarczy aby pesos zaczęły kapać do naszej prezydenckiej kieszeni. Z biegiem czasu nasi kochani poddani, dzielnie harujący czternaście godzin na dobę zaczynają mieć wymagania. A jest ich sporo - religia, jakość mieszkania (w końcu ile można mieszkać w zbitej z kilku desek klitce), rozrywka czy niezwykle ważna przecież w reżimie dyktatorskim swoboda, pięknie nazywana w języku angielskim liberty. Spełniamy je budując kolejne budynki takie jak kościół, pub czy stacja radiowa. Wypada też postawić szkołę, bo sporo miejsc pracy wymaga wykształconych osobników (a na początku nasz karaibski raj świeci pustkami jeśli chodzi o inteligencję). Kolejna sprawą, która spędza sen z powiek naszego dyktatora, nie pozwalając się cieszyć pysznym cygarem na dachu luksusowego pałacu El Presidente, to relacje z frakcjami tropikan oraz stosunki z zagranicznymi mocarstwami. Ci pierwsi dzielą się na kilka rodzajów. Mamy nacjonalistów, komunistów, kapitalistów, militarystów czy "zielonych". Zagraniczne mocarstwa to przede wszystkim USA i USSR, przesyłające nam co roku zapomogi w postaci zielonych banknocików. Zaniedbywanie tych wszystkich relacji może spowodować różne nieprzyjemne skutki - czy będzie to blokujący nasze kopalnie strajk ekooszołomów czy nawet inwazja Matki Rosji na nasze ziemie.
Brzmi jak wyzwanie? A wspomniałem a nękających Tropico klęskach żywiołowych, np. tornadzie, suszy czy tsunami? Nie? Hmm...
Z biegiem czasu nasza malutka wysepka zaczyna tętnić życiem.
Żeby nie było tak źle, nasz El Presidente ma kilka asów w rękawie. Na przykład edykty. Tak samo jak w przypadku budynków, mamy do wyboru różne ich rodzaje, np. wspomagające stosunki międzynarodowe, likwidacje czynszu za domy czy utworzenie sekretnej policji. Możemy też regulowac pracę prawie każdego budynku, np. decydować jakie radio będzie nadawać w rozgłośni czy jaki program będzie leciał w TV (np. Radio Free Tropico zwiększa poczucie swobody naszych poddanych a wydawanie gazety Soldado de Fortuna zadowala militarystów).
Just another day in Tropico :)
No dobra, ale dlaczego w Tropico tak chce się grać? Gier w których się buduje i zarządza jest całkiem sporo, czym wyróżnia się nasz dzisiaj pacjent? Mnie wkręcił dwoma cechami.
Humor - wspomniałem już o nim wcześniej. Tropico aż od niego kipi, poczynając od występujących w kampanii postaci będących pariodami znanych (ale niekoniecznie lubianych) osób takich jak np. Margaret Thatcher czy Che Guevara, przez rozbrajające opisy ustawień budynków aż po teksty prowadzących radio Tropico News Today, które wesoło nam przygrywa w czasie rozgrywki (Tropikanie, chwalcie Pana, bo inaczej zmieni cały rum z wyspy w wodę!).
Muzyka - małe mistrzostwo świata. Jak wiadomo (lub nie), przywiązuję bardzo dużą uwagę do muzyki w grach. Tropico w tym przypadku błyszczy tak, że bez okularów przeciwsłonecznych się nie obejdzie. Kubańskie ryty pasują tu jak ulał i mimo, że kawałków nie jest zbyt dużo i często się powtarzają, to przez prawie 50 godzin jakie spędziłem zarządzając karaibskimi wyspami nie zdążyły mi się znudzić. Co więcej, wielokroć łapałem się na tym, że po odejściu od gry non stop nuciłem motywy z piosenek.
Jak zwykle na koniec, wypadało by się do czegoś przyczepić. Po głębszym zastanowieniu mogę za wadę uznać wkradającą się po jakimś czasie powtarzalność. Każda misja w gruncie rzeczy jest bardzo podobna, ubrana tylko w trochę inne szaty. Niemniej, wystarczy chwilkę od Tropico odpocząć, by chęć na "jeszcze 5 minut" wrócila niczym bumerang. Wadą też, w tym wypadku dla grających sporo w Tropico 3, może być znikoma ilość zmian, jakie wprowadzono w czwórce.
All in all, Tropico 4 jest rewelacyjnym kawałkiem kodu, który polecam każdemu fanowi budowania, zarządzania, dobrego humoru i przede wszystkim kubańskich rytmów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz